16

WYLECZYĆ

UBEZPIECZENIA ZDROWOTNE

Koszty zdrowia regularnie wzrastają w świecie. W Stanach Zjednoczonych zawrotnie, w Japonii wolniej, we Francji szybciej niż w Niemczech, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Szwecji. Odzwierciedla to wybór społeczeństw i związane jest z postępem naukowym i technologicznym, który wymaga teraz ważnych i kosztownych technik, skrupulatnych badań biologicznych, odważnych interwencji chirurgicznych i prowadzi do przejścia w stan przewlekły, dzięki długotrwałemu leczeniu, chorób niegdyś śmiertelnych. Stąd wzrastający deficyt, który staje się jeszcze poważniejszy poprzez wzrost bezrobocia, które prowadzi do ograniczenia składek na ubezpieczenie społeczne.

Można przeciwstawić się takiej sytuacji, opracować liczne środki zapobiegawcze, z których kilka tu opiszemy. Ale ten, który wymyślono i który jest wprowadzany za pośrednictwem rządu i kierujących ubezpieczeniami społecznymi, jest najbardziej absurdalny, najbardziej biurokratyczny, najbardziej niewłaściwy ze wszystkich. Polega on na ograniczaniu leczenia.

Racjonowanie przez odgórną redukcję działań medycznych, poprzez kontrolowanie lekarzy, którzy mają być karani finansowo, jeżeli przekroczą pewną kwotę. Taki zamiar, o podłożu socjalistyczno-faszystowskim, aby użyć wyrażenia Alphonse'a Crespo z Esculape foudroye, pokazuje, dokąd mogliby dojść ci, którzy dzisiaj decydują, jeśliby zostawić im absolutną władzę, pogarda, w jakiej mają nie tylko lekarzy, ale całe społeczeństwo obywateli, którym umieją jedynie z arogancją zarządzać, niezdolni do szukania, poprzez konsensus, dróg, liczących się z ogólnym interesem społeczeństwa.

Ale także odmowa zastosowania ostatnich odkryć w stosunku do najciężej chorych. Lekarstwa otrzymane dzięki inżynierii genetycznej, takie jak interferony, in-terleukiny, erytropoetyny, czynniki wzrostu białych krwinek, czynniki wzrostu płytek krwi, są przedmiotem albo poważnych i niestosownych restrykcji, albo też zwyczajnej blokady. Niektóre z nich są zarezerwowane tylko dla ograniczonej liczby chorób czy wskazań wówczas, gdy udowodniono, że wielu innych chorych, w poważnej sytuacji, mogłoby z nich korzystać. I tak nie możemy na przykład podawać interferonu chorym dotkniętym nowotworami, pomimo iż wiemy, że ich rozrost zostałby spowolniony lub ustabilizowany. Także bezsilni patrzymy na rozwój nowotworów, które moglibyśmy leczyć skutecznie tylko środkami, których wprowadzenie na rynek opóźnia się, ponieważ są za drogie. (To oczywiście nie jest wytłumaczenie oficjalne, ale to jedyna prawda). W wielu przypadkach, w dziedzinie, która jest mi droga, można by uzyskać poprawę czy też wyleczenie, lub też dłużej zachować chorych przy życiu, ale są dziś leczeni tak, jak przed dziesięciu laty, ponieważ ogranicza się terapię do poziomu wręcz skandalicznego, aby ograniczyć deficyt. I czy to, w końcu, nie zbyt wysoka cena, by zachować przy życiu istoty ludzkie, które być może nie są już ani młode, ani piękne, ani produktywne?

Otóż istnieją inne sposoby na ten deficyt, inne źródła oszczędności, które by nie przyniosły żadnej szkody prawdziwie chorym. Ubezpieczenie społeczne i jego gałąź - ubezpieczenie zdrowotne, a równocześnie z nimi nasza polityka muszą stać się przedmiotem głębokich reform.

Jedna z nich, o której już mówiłem, przyniosłaby efekt na długi dystans, ale byłaby decydująca. Francja liczy o 30% do 50% więcej lekarzy przypadających na sto tysięcy mieszkańców, niż jej europejscy sąsiedzi, na skutek demagogii mającej swój początek w 1968 roku. Powrót tutaj do normalnych ilości poprzez mądrą selekcję przyniesie w sposób prawie automatyczny obniżenie kosztów zdrowia.

Powinno się zrewidować funkcjonowanie samego systemu ubezpieczeń społecznych. Stało się ono ogromną machiną, której wewnętrzne potrzeby wzrastają bez kontroli i która z arogancją odrzuca uwagi i zalecenia Izby Skarbowej forsując pokrycie swojego deficytu dodatkowymi podatkami. To z pewnością czyni z naszego ubezpieczenia społecznego ubezpie-czyciela najdroższego, który, biorąc pod uwagę świadczone usługi, jest o wiele droższy niż ubezpieczycie-le prywatni, istniejący gdzie indziej. Trzeba też nieodzownie, aby tak jak rząd i państwo, ubezpieczenie społeczne podjęło redukcję swoich własnych wydatków do koniecznego minimum. Niezależna kontrola, z konieczności powierzona towarzystwu zagranicznemu, której rezultaty zostałyby opublikowane, wreszcie pozwoliłaby zobaczyć to jasno. Byłoby interesujące poznać argumenty tych, którzy będą się przeciwstawiać takim posunięciom.

Ale sedno sprawy tkwi prawdopodobnie gdzie indziej i wymaga zmiany obyczajów w społeczeństwie, które skłania się coraz szybciej ku opiece społecznej we wszystkich kierunkach, drogą nieodpowiedzialności, oszustwa i niemoralnego podziału jej środków między chorych na raka i zakatarzonych, między prawdziwych bezrobotnych i oszustów, między uczciwych pracowników i przestępców na pełnym etacie, poligamistów legalnych i nielegalnych i osoby, które chociaż otrzymują minimalną rentę resocjalizacyjną, nie mają zamiaru nigdy pracować.

Wynaturzenia te wprowadzają ogromne marnotrawstwo. Samo ich proste ujawnienie już przynosi możliwości naprawy.

Jako źródło marnotrawstwa, przyczyniające się do ograniczenia ważnego i koniecznego leczenia, wymieniłbym :

- Korzystanie bez potrzeby przez pacjentów, którzy mogliby odbyć tę samą drogę środkami mniej kosztownymi, z ambulansów. Ambulans stał się dla niektórych ich „prawem”. Szepcze się nawet, jakoby pewne towarzystwa transportujące chorych „rekompensowały” lekarzy szczególnie chętnie podpisujących zlecenia transportowe.

- Zwolnienia chorobowe z błahych przyczyn, które uderzaj ą zarówno w przedsiębiorstwa, jak i w ubezpieczenie społeczne. Rzemieślnik lub członek wolnego zawodu znosi, bez uciekania się do kogokolwiek, lekkie zranienie lub grypę bez komplikacji. Ale te lekkie przypadki, dla zatrudnionego na etacie, są warte płatnego zwolnienia z pracy, wizyty lekarskiej, leczenia, lekarstw i zaświadczeń otrzymywanych od lekarza, który nie ma odwagi powiedzieć nie. Podczas ostatniego strajku strażników więziennych bronią, której użyli przeciw żądaniom władz, było zaświadczenie o zwolnieniu lekarskim. Uprzejmi lekarze wydawali je dziesiątkami, na koszt ubezpieczenia społecznego, to znaczy na nasz koszt. Istnieje nawet, dzięki fałszerstwom, dobrze prosperujący rynek łączący przedłużone zwolnienia chorobowe z pracą „na czarno”, wobec którego ubezpieczenia społeczne nie mogą nic zrobić, jeśli władze państwowe nie zdecydują się na zasadniczą interwencję. Identyczna sytuacja jest zresztą wśród bezrobotnych. Każdy wie, że niektórzy z nich zajmują się nielegalną pracą i w tym samym czasie otrzymują zasiłek. Ale nie wolno o tym mówić. Były minister został ostro przywołany do porządku przez swoich przyjaciół z rządu i innych, gdy odważył się ruszyć ten problem.

Do źródła marnotrawstwa należy zaliczyć niepotrzebne badania. Wielokrotnie, bez żadnej potrzeby, ponawiane echografie podczas całej normalnej ciąży stały się zwyczajem i wymaganiem ciężarnych kobiet. Jaki radiolog znajdzie w sobie dość siły ducha, aby odmówić tego badania pozbawionego wszelkiego niebezpieczeństwa? Najmniejszemu pobraniu krwi, dokonywanemu w ściśle określonym celu, towarzyszy systematyczne określanie różnorodnych parametrów biologicznych, które podczas poprzedniego badania były normalne i nie mają żadnej szansy ulec zmianie.

Ogromne marnotrawstwo arsenału nieszkodliwych, ale i niepotrzebnych środków, preparatów wzmacniających, witamin, leków tzw. komfortowych i ogromne ilości takich środków, o których słownik Vidal mówi, że przepisuje się je z braku udokumentowanych skutków. Na szczęście koszty niektórych nie są zwracane, jednakże część jest refundowana, chociaż nie ma to żadnego sensu.

Marnotrawstwo przy leczeniu stosowanym w chorobach, które wyleczą się same, takich jak katar i różne „bobo”. Marnotrawstwo, jeśli chodzi o zwodnicze leczenie stanów ducha, stosowane bez ścisłych wskazań, ponieważ pacjent myśli, że substancje chemiczne pozwolą mu lepiej przeżyć obiektywnie trudne sytuacje i że lekarz w końcu też w to uwierzy. Dodajmy tu bezsenność spowodowaną nadużywaniem środków nasennych i poważny koszt likwidowania otyłości, chociaż ogromna większość jest związana wyłącznie z nadmiernym jedzeniem, którego zainteresowany nie ma ani woli, ani odwagi zredukować. Badania biologiczne, prześwietlenia, konsultacje, masaże, kuracje, wszystko to jest przepisywane z bardzo krótkotrwałym skutkiem i kosztuje nas bardzo drogo, tak więc pozbawia się prawdziwych lekarstw tych, którzy ich potrzebują.

Marnotrawstwo, jeśli chodzi o kuracje uzdrowiskowe, które nie skutkują ani przy niestrawności związanej z przepukliną rozworu przełykowego, ani przy chorobie zwyrodnieniowej stawów związanej z zużyciem się chrząstek, ani przy powtarzających się infekcjach układu moczowego w wyniku odmiedniczkowego zapalenia nerek lub refluksu (zarzucania).

Ale szczególnie ogromne marnotrawstwo istnieje, jeśli chodzi o zwrot kosztów leczenia niekonwencjonalnego, mającego zwolenników nawet w łonie rządu, skąd wyszła ostatnio niesłychana deklaracja ministra, zgodnie z którą kontynuowałoby się zwrot kosztów home-opatii tak długo, aż jej nieskuteczność nie zostałaby udowodniona, podczas gdy należałoby, tak jak w przypadku wszystkich innych leków, zwracać koszty tylko wtedy, gdy ich działanie zostanie udowodnione.

Homeopatia polega na przepisywaniu roztworów wodnych pozbawionych czynnych składników, ale które zostały „zdynamizowane” przez minimalne ślady tego właśnie czynnego składnika. Jednakże „pamięć wody” utonęła w śmieszności, a twórca homeopatii od razu oświadczył, że otrzymał zasady swojej metody z objawienia boskiego...

Jeśli chodzi o akupunkturę, jej praktyka budzi ogromne kontrowersje u samych Chińczyków, spierających się co do rozmieszczenia punktów i południków, które nie odpowiadają niczemu obiektywnemu w ciele ludzkim. Brytyjskie badanie losowe pokazało, że ten sam stopień poprawy w neuralgii nerwu trójdzielnego otrzymano przez działanie akupunkturzystów dyplomowanych i lekarzy kłujących przypadkowo.

Trzeba, oczywiście, pozwolić każdemu uciekać się do akupunktury, do homeopatii, tak samo jak do aromatera-pii, do leczenia kolorami lub szlachetnymi kamieniami, kompresami nasyconymi wodą magnetyzowaną itd. Ale na własny koszt. Społeczeństwo już nie jest w stanie płacić za te fantazje, gdy musi pokryć koszty przeszczepów wątroby w ostrych stanach zapalnych, płuc w mukowi-scydozach, szpiku w nowotworach i leukemiach.

Lista marnotrawstwa i anomalii nie kończy się. Trzeba jeszcze zająć się wielkimi plagami, jakimi są alkoholizm i nikotynizm. Ten drugi jest odpowiedzialny za nowotwory i liczne chroniczne niewydolności oddechowe. Pierwszy, poza chorobami wątroby i systemu nerwowego, które wywołuje, jest odpowiedzialny za wypadki przy pracy i wypadki komunikacyjne, które w sposób skrajnie ciężki obciążają budżet służby zdrowia i poza tym powoduje mnóstwo cierpień.

Tu także trzeba będzie jasno ustalić odpowiedzialność i ponieważ przeżywamy trudności finansowe, ci, którzy chcą stać się chorymi z własnej winy, niech się ubezpieczą prywatnie. Tak samo trzeba postępować, jeśli chodzi o wypadki związane z uprawianiem niebezpiecznych sportów. Pozwoliłoby to znaleźć sumy konieczne dla wynagrodzenia szkód ofiarom transfuzji i leczenia antyhemofilicznego.

To wszystko, co wymieniłem, sprowadza się, prawdę mówiąc, do kilku prostych propozycji.

Ograniczanie leczenia nie może być dekretowane z góry i narzucane lekarzom wraz z groźbą sankcji. Zapewni je samodyscyplina odnowionego zawodu lekarskiego, wzmocnionego i sprowadzonego do właściwego dlań poziomu moralnego oraz samodyscyplina obywateli, wobec których trzeba jasno postawić problem. Ci sami obywatele tym bardziej przekonają się do potrzeby zniesienia niektórych lekkich niedogodności, gdy będą wiedzieli, że nie oszczędza się oszustów.

To ograniczenie powinno dotyczyć sytuacji najmniej pilnych i najmniej niebezpiecznych. Nie powinno ucierpieć z tego powodu leczenie żadnej poważnej choroby. Dopiero gdy uzgodnimy wszystkie możliwe środki potrzebne dla leczenia poważnych chorób, pozostałe można będzie przeznaczyć na leczenie lekkich chorób, takich, które ustąpią same, lub też tych, które nieroztropnie, mimo świadomości opłakanych skutków swojego postępowania, niektórzy uprą się sprowadzić na siebie samych.

Inna zasada: konieczne leczenie osób pozbawionych środków do życia społeczeństwo pokryje całkowicie i to na równie doskonałym poziomie, co leczenie płacących składki. To zresztą jest powód do dumy dla francuskiego systemu ochrony zdrowia, porównywanego z wieloma innymi i tu nie należy dążyć do zmniejszenia ciężaru kosztów.

Dlaczego w końcu nie powiedzieć o koniecznej konkurencji? Jeżeli system kompletnie zetatyzowany dogorywa, trzeba umieć przywrócić go do porządku poprzez konkurencyjność. Możemy sobie wyobrazić, czym mógłby być samochód fabryki państwowej Renault, jeśliby nie istniała firma Peugeot i jeśliby nie było prawa importowania samochodów zagranicznych. Widzimy, jak Air France obniża swoje taryfy wobec ofensywy zagranicznych linii lotniczych. Dlaczego ubezpieczenia społeczne, a w każdym razie ubezpieczenie zdrowotne, o którym tu mowa, mają być dalej wykoślawiane sytuacją monopolu?

Zobaczmy, czy ubezpieczyciele prywatni zgodziliby się wziąć na siebie takie samo ryzyko za niższą cenę.

I zostawmy osobom prywatnym wybór, tak aby stali się w ten sposób niezależnymi, a nie osobami poddanymi. Ubezpieczalnie amerykańskie zawierane czy to przez pracodawców, czy przez osoby prywatne, przynoszą tylko korzyści i jeszcze raz podkreślam, że nie chodzi tu o zostawienie bez opieki społeczeństwa tych, którzy są pozbawieni środków, co nie byłoby godne nowoczesnego narodu. Ale uprzytomnijmy sobie też, że to pod wpływem impulsu pochodzącego z tych Ubezpieczalni narodziły się chirurgia ambulatoryjna i chirurgia endosko-powa, fantastyczny postęp zrealizowany wobec konieczności zmniejszenia kosztów niepotrzebnie przedłużanych hospitalizacji. Trzeba łączyć w sposób rozsądny zdobycze naszego systemu i systemu opierającego się na konkurencji, jeśli chce się wyjść z obecnych trybów, ograniczania ze wszystkich stron, wymuszanego za pomocą kar; z systemu, który faworyzuje „małe” leczenie o miernej skuteczności na niekorzyść „wielkiego” leczenia kosztownego, ale skutecznego, podczas gdy machina biurokratyczna nadyma się nadmiernie. Ten błąd wcale nie jest mniej groźny od tych wszystkich, które sygnalizowałem. I także, w sposób pokrętny, zmierza do tego, abyśmy złożyli broń wobec żądania eutanazji medycznej, źródła oszczędności, wobec którego mogliby ci, którzy podejmują decyzje, a są w kłopocie, nie okazać się zbyt drobiazgowi.







poprzednia strona | początek strony | następna strona